niedziela, 2 marca 2014

02. Przygoda druga



Mieliście kiedyś tak, że coś, co wam się śniło, był tak realne, że nie zdawaliście sobie sprawy z tego, że nie jest to rzeczywistością a tak naprawdę snem? Koszmary, komedie, romanse, czy jeszcze coś innego, przez co chcieliście się budzić bądź nie?
Bo ja miałem. I był to sen tak realistyczny, że jednocześnie tak bardzo chciałem się nie budzić jak i budzić. Takie dwa w jednym, wiecie. Nie, żebym był niezdecydowany, czy coś.
No bo po prostu jak mam wytłumaczyć, że śnił mi się Hofer? Ten człowiek był wszędzie i trzeba było odliczać tylko dni, kiedy wszedłby mi do świadomości. Śniło mi się, że to ja… byłem Hoferem. Znaczy nie ja, jako Walter, tylko ja jako Kaarel pełniący rolę dyrektora FISu. Wszyscy zwracali się do mnie per „Panie Dyrektorze” i wreszcie poczułem się jak ktoś ważny! Ludzie mnie szanowali i słuchali mojego zdania. Nie to, co w realnym świecie, gdzie ja, jako skoczek mam zerowe szanse na wypowiedzenie się tylko dlatego, że przeważnie podpisuję listy. Ale oni jeszcze zobaczą! Ostatni będą pierwszymi!
I tak przez ten sen rano nie mogło mi przejść nic przez gardło, jedynie wmusiłem w siebie szklankę soku pomarańczowego. I to był chyba błąd, bo wchodząc na salę treningową praktycznie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Gdybym w porę nie złapał się poręczy, to przewieszona przez ramię torba treningowa skutecznie przyczyniłaby się do zrównania mojego ciała z podłogą.

- Dziewięćdziesiąt dziewięć i pół metra! – głos spikera rozbrzmiał na praktycznie pustej arenie, gdzie jedynie gdzieniegdzie dostrzec można było zawodników bądź członków ekip poszczególnych krajów, różniących się jedynie kolorami kurtek i czapek. Właśnie! Co do odzieży, to chyba tylko Czesi ruszyli głową i mieli puchowe czapki. No geniusze normalnie. Szkoda tylko, że się jednak nie mogły przydać, bo tutaj to powinno się w krótkich spodenkach biegać. Jeden z Koreańczyków skoczył praktycznie na setny metr, to nic dziwnego, że się zdziwiłem. No i nie tylko chyba ja, bo jakiś facet obok mnie to właśnie zbierał szczękę z ziemi. Oddaliłem się od niego na parę metrów, bo jeszcze inni pomyślą, że na mój widok tak się oślinił. Szybko narzuciłem na siebie kurtkę i spojrzałem na tablicę wyników. Byłem trzeci.

Rozejrzałem się po skoczni, wzrokiem przejechałem przez trybuny i zeskok aż mój wzrok przykuła pewna ciemnowłosa. Tak, ta sama, która na mnie wczoraj wpadła. Świadomość mi podpowiadała, że gdzieś ją już widziałem. I wcale nie chodziło o dzień poprzedni, tylko o wcześniejszy o wiele dni okres. Nie widziała mnie, bo rozmawiała z Sobczykiem i Gębalą. Nie chciałem się wtrącać, ale jakoś podejrzane trochę było, że ciągle padało nazwisko Pointnera. Coraz bardziej czułem, że czas będzie zabawić się w detektywa. Albo jakiegoś agenta.
Chwilę później na plecach poczułem poklepywanie. Sam Walter Hofer przyszedł mi pogratulować skoku, a ja speszony, tylko napomknąłem coś pod nosem. Bo jak to tak! Jeszcze w nocy byłem panem skoków narciarskich i wyrzuciłem z przepisów machanie belkami, a teraz on stał i mi gratulował. A weź się panie z takim czymś!
Po dłuższych namysłach wygrzebałem kilka ruskich monet i kupiłem dwie herbaty.
- Masz – rzuciłem do Laury, która stała trochę zziębnięta przy jednej z barierek. Moje sokole oko dostrzegło niewielki aparat w kieszeni i małą dłoń zaciskającą palce na zamku kurtki.
- Ja? – obróciła się wokół siebie, by spojrzeć, czy czasem nie mówię do kogoś innego.
- A widzisz tutaj kogoś innego? – puściłem oko dziewczynie. W sumie powinienem powiedzieć – kobiecie, wszak była ode mnie rok starsza. - No właśnie. Tylko się nie poparz. Gorące!
- Dzięki. – lekko się uśmiechnęła.
- I uważaj, bo ci zaraz coś z kieszeni wypadnie. – ponownie puściłem oczko. Starałem się zwracać do niej, jakbyśmy się znali już od dawien dawna. Miałem tylko nadzieję, że nie pomyślała, że mam jakieś problemy z oczami, bo by jeszcze gdzieś zgłosiła i by mi skakać zagrozili, albo by pomyślała, że ja jakiś niedorozwój jestem. Nie rozumiałem tylko jednego. Tego, jak się zachowywała. Była spięta, tak jakby się czymś denerwowała, a kiedy spytałem, co się stało, rzuciła tylko, że to nie moja sprawa i że powinienem przygotowywać się do drugiego skoku. No a potem widząc moją minę szybko przeprosiła, nie chcąc być niemiła.
Nie do końca ją rozumiałem, myślałem, że dziewczyny lubią się wygadać jak je coś trapi, ale widocznie nie mnie. Przecież widziałem, jak chwilę wcześniej Sobczyk, który sam wyglądał jak sto nieszczęść, machał jej przed oczyma plikiem jakiś kartek.
- Po prostu wujek jest czasami nadwrażliwy. Taki urok Sobczyków. – wzruszyła ramionami, a ja byłem pewny, że nie mówi prawdy.
No i nadal mnie zastanawiało, skąd ją kojarzę!

Myślałem, że te moje skoki z dzisiaj były tragedią. Ale nie. Tragedią nie było też to, że w czasie powrotu do wioski cała ekipa śpiewała estoński folk i tragedią nie był również brak mojego kochanego Monte w lodówce. Tragedią było to, że pokój mój i Siim-Tanela nie był już wcale naszym. I nie chodziło wcale o to, że nas rozdzielili, tylko o to, że nagle, jakimś cudem, ktoś mądry wymyślił, że na naszej kwaterze to mają mieszkać amerykańscy bobsleiści. No chyba im się coś pomieszało w głowach, albo mama ich kiedyś przez przypadek upuściła. I na nic zdawały się nasze krzyki, bo nie i już. Bo mamy się wyprowadzić i mamy mieszkać gdzie indziej i z kim innym, a nasze zdanie to mieli w głębokim poważaniu.
- Ale trener nie widzi, że oni to robią specjalnie? – zawołał młody, rzucając torbę na ziemię. Mała żyłka na jego czole tak pulsowała, że myślałem, że zaraz będzie wylew krwi i zamiast się przeprowadzać to na pogotowie trzeba będzie jechać. Otworzyłem szerzej oczy, bo nigdy wcześniej nie widziałem, by się on kiedykolwiek komukolwiek postawił. – Chcą nas z równowagi wyprowadzić, żebyśmy przypadkiem nie zakwalifikowali się do konkursów. Ja to wiem! – zdesperowany Sammelseg poszedł do jakiś urzędników, którzy próbowali wyjaśnić sytuację. Niestety chyba jego połowiczne umiejętności angielskiego nie zdały się na nic, bo wracając wyglądał jakby się miał rozpłakać.
- Ja się stąd nie ruszam. – powiedziałem. Nie wiem nawet, czy ktoś mnie słyszał. Zrezygnowany spojrzałem na telefon. Była prawie dwudziesta trzecia a oni kazali się nam przenosić.
- Chłopaki, ładować się na dół do samochodu. Od dzisiaj mamy mieszkać z Kazachami. – masażysta rzucił przez ramię, nadal rozmawiając z trenerem przy lobby. – No już! Im szybciej się spakujecie, tym szybciej będziemy na miejscu! – Cholera. No cóż. Chyba się nic nie dało zrobić. Ale przysięgam, ja, gdybym był organizatorem Igrzysk, to bym dopilnował wszystkiego, a nie, że nagle jedna reprezentacja musi się przenosić, bo obsługa jest niekompetentna! Eh… ciężkie jest życie skoczka… Jeszcze jak ja wytłumaczę chłopakom, że nici z naszych wieczornych schadzek? I nie miejcie na myśli niczego nieprzyzwoitego! No i, kurczaczki, miało być tak pięknie! Miały być wieczorne turnieje w Fifę no i w ogóle! 

___________

Tak gwoli ścisłości, Laura nie ma mieć tutaj funkcji "maskotki" jak to nazwał ją Stoch, on ją tylko tak określił, a cel jej jest tutaj całkiem inny ;)
Jakie są wasze odczucia co do Lahti? Ja z jednej strony jestem przeszczęśliwa, że Kamil odzyskał plastron, ale  z drugiej te słabe występy reszty...
I z góry was przepraszam, że nie zostawiam ostatnimi czasy komentarzy pod Waszymi rozdziałami, ale wiedzcie, że teraz mam taki rozgardiasz, że nawet czasu na samo czytanie też trudno mi jest znaleźć!
Pozdrawiam!

13 komentarzy:

  1. Uważam, że to skandal. Jak można wyrzucić skoczków z Estonii i dokwaterować do Kazachów? Już liczyłam, że ich nasi chłopcy adoptują i ulokują chociaż gdzieś w kuchni. Bo to zupełnie niekulturalnie tak kogoś wywalać... Cały rozdział cudny. A sen Kaarela genialny! Już go sobie wyobraziłam jako dyrektora PŚ :D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa, ja sądzę, że pani Laura została zatrudniona w roli szpiega :D:D

      Usuń
  2. Genialny rozdział. Taki sen o potędze, a na końcu trzeba mieszkać z Kazachami.
    Laura niezwykle intrygującą postacią jest i rozgryźć jej nie mogę.
    Pozdrawiam i weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba by sprawdzić w senniku czy aby sen o Hofferze, a właściwie o zajęciu jego roli nie oznacza sukcesu czy coś w tym stylu. Bo niewątpliwie udał się mu skok, skoro sam Pan i władca mu gratulował :-)
    Niestety należę do osób, które prawie nigdy nie pamiętają co im się śni. To denerwujące, ale z drugiej strony gdyby przyśnił mi się Hoffer to byłby dramat. Wolę więc swoją sklerozę :-)
    I jak tak można w środku nocy wyrzucać ich z pokoju. Ja rozumiem aferę z podwójnymi kibelkami itp. ale to już przegięcie.
    Ciekawi mnie też Laura, czyżby coś ukrywała. Ech te moje szpiegowskie maniery, wszędzie się doszukuję jakiegoś spisku.
    Pozdrawiam serdecznie Marzycielka

    ps. u mnie też nowość, jeśli masz ochotę :-)
    http://the--bittersweet--life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna nowość, tylko nie wiem czy wciąż czytasz? http://the--bittersweet--life.blogspot.com
      A kiedy coś nowego tutaj?
      Marzycielka

      Usuń
  4. Biedny ten Kareel, kurczę. Tu mu się śni, że jest szefem wszystkich szefów, a brutalna rzeczywistość nie pozwala mu nawet o czymś takim pomarzyć :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaarel* podwoiłam nie tą literkę co trzeba :p Zapomniałam jeszcze wspomnieć o Laurze. Skoro nasz Estończyk wyłapał w jej rozmowie z wujkiem powtarzające się nazwisko Poitnera to coś mi się wydaje, że ona się bawi w szpiega^^

      Usuń
  5. Kaarel! <3 Już nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału tutaj. No i jest, z czego niezmiernie się cieszę, bo mogłam się w końcu pośmiać. No i się praktycznie popłakałam, gdy przeczytałam jak piękny sen miał Kaarel. Z początku myślałam, ze serio był Hoferem i chyba się tutaj zawyłam, ale jednak chodziło o stanowisko. Co nie zmienia faktu, że sen genialny! Co też temu Kaarelowi po głowie chodzi, to ja aż się boję...
    Jak sam Walter Hofer gratuluje Ci skoku, to serio skoczyłeś bombę. Toż to tak, jakby Gordon Ramsey zadzwonił i pogratulował Ci nieprzypalonej zupy. :D
    Postać Laury jest ciekawa. W sumie to i tak niewiele można powiedzieć, ale jej rola tutaj dopiero się rozwija i zaczyna się naprawdę interesująco. No i sam Kaarel i jego podchodzenie dziewczyny. Ależ on jest fajny. :D
    Jak można było ich wyrzucić z hotelu z Polakami do Kazachów?! No jak to tak. A zapowiadały się super imprezy. Czuję, że byłoby śmiesznie.
    Co do Lahti, to tak: Kamil super, Dawid super, reszta... A z resztą to ja nie wiem co się stało. Nie lubię tamtejszej skoczni i chętnie rzuciłabym w jej kierunku kilka niemiłych epitetów, ale na forum publicznym się powstrzymam. Nie ma co się oszukiwać, najważniejsze jest, aby Kamil podtrzymać dobre skoki i co by Kryształowa Kula trafiła w jego łapki. ;)
    To chyba tyle. Wybacz ten jakże pokrętny i nieskładny komentarz, ale wciąż dochodzę do siebie po feriach i praktycznie śpię z otwartymi oczami, więc nie myślę.
    Ale już, już. Posyłam ciepłe uściski i buziaki i dużo weny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Problemy z oczami ahahahahhahaha to wygrało rozdział! I w ogóle czuję w sobie teraz wielkie pokłady optymizmu i dobrego nastroju, dzięki wielkie!
    Kaarel jest taki uroczy, no nie sposób go nie kochać. Uroczy w ten swój odrobinę ciapowaty sposób. Miłość max. I jego sen, no coś epickiego! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się w pełnej rozciągłości z tą niechęcią do zmiany pokoju zgadzam, bo uważam, że już lepszy bobslej niż Kazachstan, no sorry;D
    A hofferowe sny byłabym skłonna potraktować jako delikatne nawiązanie podświadomości do ewentualnego zakończenia kariery - no bo skoro on już mu się śni, to przecież lepiej nie będzie,tak?:D
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej błagam, to jest faktycznie przesada. Z Kazachami??? Ja się osobiście tego narodu boję. Tak samo jak Mongołów i kilku innych takich...
    No. I ta wizja Hofera też jest troszeczkę przerażająca. Znaczy niby bycie dyrektorem PŚ to nie, ale mi się to stanowisko nierozerwalnie z Hoferem kojarzy i może dlatego tak...
    Fajny facet z Kaarela tak w ogóle ;)
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku chciałam przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Nie ma pojęcia jak to się stało, ale obiecuję, że już więcej się nie powtórzy. Słowo harcerza! :D
    A co do rozdziału to ja na pewno nie chciałabym żeby śnił mi się Hofer, a co dopiero, że to ja byłabym Hoferem dlatego bardzo Kaarelowi współczuję ;o I jak tak można rozdzielać Estończyków z Polakami? Toż to czyste chamstwo jest!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha, śnienie o byciu Hoferem jest literalną oznaką, że coś z ambicjami Kaarela jest nie tak ;D Tzn., że koleś albo jest nadambitny, albo niezbyt realnie mierzy swe właściwości na możliwe zamiary zmiany swego położenia szeregowego skoczka. Inna sprawa, że na pewno Freud miałby na ów temat wiele ciekawych niusów do powiedzenia ;)
    Relacja z Laurą jak na razie nie wykracza poza standardowe koleżeństwo, jednakże o ile ze strony Estończyka widać jak na dłoni zaangażowanie, o tyle Polka przejawia pewną niepewność i zastanawiające wycofanie. Ja rozumiem, że może jej się wydawać dziwne bycie adorowaną akurat przez Nurmsalu, ale to w końcu też sportowiec, co nie? I w dodatku całkiem wyględny ;)
    Mieszkanie z Kazachami zapowiada się bombowo, gdyż naród to jest niewątpliwie egzotyczny do potęgi, a przy tajemniczy niczym...yyy.. tajemnica ;D Tylko jak nasi to zniosą? Ot, zagadka.
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    [nothing-is-indestructible]

    OdpowiedzUsuń