Mieliście kiedyś tak, że coś, co
wam się śniło, był tak realne, że nie zdawaliście sobie sprawy z tego, że nie
jest to rzeczywistością a tak naprawdę snem? Koszmary, komedie, romanse, czy
jeszcze coś innego, przez co chcieliście się budzić bądź nie?
Bo ja miałem. I był to sen tak
realistyczny, że jednocześnie tak bardzo chciałem się nie budzić jak i budzić.
Takie dwa w jednym, wiecie. Nie, żebym był niezdecydowany, czy coś.
No bo po prostu jak mam
wytłumaczyć, że śnił mi się Hofer? Ten człowiek był wszędzie i trzeba było
odliczać tylko dni, kiedy wszedłby mi do świadomości. Śniło mi się, że to ja…
byłem Hoferem. Znaczy nie ja, jako Walter, tylko ja jako Kaarel pełniący rolę
dyrektora FISu. Wszyscy zwracali się do mnie per „Panie Dyrektorze” i wreszcie
poczułem się jak ktoś ważny! Ludzie mnie szanowali i słuchali mojego zdania.
Nie to, co w realnym świecie, gdzie ja, jako skoczek mam zerowe szanse na
wypowiedzenie się tylko dlatego, że przeważnie podpisuję listy. Ale oni jeszcze
zobaczą! Ostatni będą pierwszymi!
I tak przez ten sen rano nie
mogło mi przejść nic przez gardło, jedynie wmusiłem w siebie szklankę soku
pomarańczowego. I to był chyba błąd, bo wchodząc na salę treningową praktycznie
zrobiło mi się ciemno przed oczami. Gdybym w porę nie złapał się poręczy, to
przewieszona przez ramię torba treningowa skutecznie przyczyniłaby się do
zrównania mojego ciała z podłogą.
- Dziewięćdziesiąt dziewięć i pół
metra! – głos spikera rozbrzmiał na praktycznie pustej arenie, gdzie jedynie
gdzieniegdzie dostrzec można było zawodników bądź członków ekip poszczególnych
krajów, różniących się jedynie kolorami kurtek i czapek. Właśnie! Co do odzieży,
to chyba tylko Czesi ruszyli głową i mieli puchowe czapki. No geniusze
normalnie. Szkoda tylko, że się jednak nie mogły przydać, bo tutaj to powinno
się w krótkich spodenkach biegać. Jeden z Koreańczyków skoczył praktycznie na
setny metr, to nic dziwnego, że się zdziwiłem. No i nie tylko chyba ja, bo
jakiś facet obok mnie to właśnie zbierał szczękę z ziemi. Oddaliłem się od
niego na parę metrów, bo jeszcze inni pomyślą, że na mój widok tak się oślinił.
Szybko narzuciłem na siebie kurtkę i spojrzałem na tablicę wyników. Byłem
trzeci.
Rozejrzałem się po skoczni,
wzrokiem przejechałem przez trybuny i zeskok aż mój wzrok przykuła pewna
ciemnowłosa. Tak, ta sama, która na mnie wczoraj wpadła. Świadomość mi
podpowiadała, że gdzieś ją już widziałem. I wcale nie chodziło o dzień
poprzedni, tylko o wcześniejszy o wiele dni okres. Nie widziała mnie, bo
rozmawiała z Sobczykiem i Gębalą. Nie chciałem się wtrącać, ale jakoś
podejrzane trochę było, że ciągle padało nazwisko Pointnera. Coraz bardziej
czułem, że czas będzie zabawić się w detektywa. Albo jakiegoś agenta.
Chwilę później na plecach
poczułem poklepywanie. Sam Walter Hofer przyszedł mi pogratulować skoku, a ja
speszony, tylko napomknąłem coś pod nosem. Bo jak to tak! Jeszcze w nocy byłem
panem skoków narciarskich i wyrzuciłem z przepisów machanie belkami, a teraz on
stał i mi gratulował. A weź się panie z takim czymś!
Po dłuższych namysłach
wygrzebałem kilka ruskich monet i kupiłem dwie herbaty.
- Masz – rzuciłem do Laury, która
stała trochę zziębnięta przy jednej z barierek. Moje sokole oko dostrzegło
niewielki aparat w kieszeni i małą dłoń zaciskającą palce na zamku kurtki.
- Ja? – obróciła się wokół
siebie, by spojrzeć, czy czasem nie mówię do kogoś innego.
- A widzisz tutaj kogoś innego? –
puściłem oko dziewczynie. W sumie powinienem powiedzieć – kobiecie, wszak była
ode mnie rok starsza. - No właśnie. Tylko się nie poparz. Gorące!
- Dzięki. – lekko się
uśmiechnęła.
- I uważaj, bo ci zaraz coś z
kieszeni wypadnie. – ponownie puściłem oczko. Starałem się zwracać do niej,
jakbyśmy się znali już od dawien dawna. Miałem tylko nadzieję, że nie
pomyślała, że mam jakieś problemy z oczami, bo by jeszcze gdzieś zgłosiła i by
mi skakać zagrozili, albo by pomyślała, że ja jakiś niedorozwój jestem. Nie
rozumiałem tylko jednego. Tego, jak się zachowywała. Była spięta, tak jakby się
czymś denerwowała, a kiedy spytałem, co się stało, rzuciła tylko, że to nie
moja sprawa i że powinienem przygotowywać się do drugiego skoku. No a potem
widząc moją minę szybko przeprosiła, nie chcąc być niemiła.
Nie do końca ją rozumiałem,
myślałem, że dziewczyny lubią się wygadać jak je coś trapi, ale widocznie nie
mnie. Przecież widziałem, jak chwilę wcześniej Sobczyk, który sam wyglądał jak
sto nieszczęść, machał jej przed oczyma plikiem jakiś kartek.
- Po prostu wujek jest czasami
nadwrażliwy. Taki urok Sobczyków. – wzruszyła ramionami, a ja byłem pewny, że
nie mówi prawdy.
No i nadal mnie zastanawiało,
skąd ją kojarzę!
Myślałem, że te moje skoki z
dzisiaj były tragedią. Ale nie. Tragedią nie było też to, że w czasie powrotu
do wioski cała ekipa śpiewała estoński folk i tragedią nie był również brak mojego
kochanego Monte w lodówce. Tragedią było to, że pokój mój i Siim-Tanela nie był
już wcale naszym. I nie chodziło wcale o to, że nas rozdzielili, tylko o to, że
nagle, jakimś cudem, ktoś mądry wymyślił, że na naszej kwaterze to mają
mieszkać amerykańscy bobsleiści. No chyba im się coś pomieszało w głowach, albo
mama ich kiedyś przez przypadek upuściła. I na nic zdawały się nasze krzyki, bo
nie i już. Bo mamy się wyprowadzić i mamy mieszkać gdzie indziej i z kim innym,
a nasze zdanie to mieli w głębokim poważaniu.
- Ale trener nie widzi, że oni to
robią specjalnie? – zawołał młody, rzucając torbę na ziemię. Mała żyłka na jego
czole tak pulsowała, że myślałem, że zaraz będzie wylew krwi i zamiast się
przeprowadzać to na pogotowie trzeba będzie jechać. Otworzyłem szerzej oczy, bo
nigdy wcześniej nie widziałem, by się on kiedykolwiek komukolwiek postawił. –
Chcą nas z równowagi wyprowadzić, żebyśmy przypadkiem nie zakwalifikowali się
do konkursów. Ja to wiem! – zdesperowany Sammelseg poszedł do jakiś urzędników,
którzy próbowali wyjaśnić sytuację. Niestety chyba jego połowiczne umiejętności
angielskiego nie zdały się na nic, bo wracając wyglądał jakby się miał
rozpłakać.
- Ja się stąd nie ruszam. –
powiedziałem. Nie wiem nawet, czy ktoś mnie słyszał. Zrezygnowany spojrzałem na
telefon. Była prawie dwudziesta trzecia a oni kazali się nam przenosić.
- Chłopaki, ładować się na dół do
samochodu. Od dzisiaj mamy mieszkać z Kazachami. – masażysta rzucił przez
ramię, nadal rozmawiając z trenerem przy lobby. – No już! Im szybciej się
spakujecie, tym szybciej będziemy na miejscu! – Cholera. No cóż. Chyba się nic
nie dało zrobić. Ale przysięgam, ja, gdybym był organizatorem Igrzysk, to bym
dopilnował wszystkiego, a nie, że nagle jedna reprezentacja musi się przenosić,
bo obsługa jest niekompetentna! Eh… ciężkie jest życie skoczka… Jeszcze jak ja
wytłumaczę chłopakom, że nici z naszych wieczornych schadzek? I nie miejcie na
myśli niczego nieprzyzwoitego! No i, kurczaczki, miało być tak pięknie! Miały
być wieczorne turnieje w Fifę no i w ogóle!
___________
Tak gwoli ścisłości, Laura nie ma mieć tutaj funkcji "maskotki" jak to nazwał ją Stoch, on ją tylko tak określił, a cel jej jest tutaj całkiem inny ;)
Jakie są wasze odczucia co do Lahti? Ja z jednej strony jestem przeszczęśliwa, że Kamil odzyskał plastron, ale z drugiej te słabe występy reszty...
I z góry was przepraszam, że nie zostawiam ostatnimi czasy komentarzy pod Waszymi rozdziałami, ale wiedzcie, że teraz mam taki rozgardiasz, że nawet czasu na samo czytanie też trudno mi jest znaleźć!
Pozdrawiam!

Uważam, że to skandal. Jak można wyrzucić skoczków z Estonii i dokwaterować do Kazachów? Już liczyłam, że ich nasi chłopcy adoptują i ulokują chociaż gdzieś w kuchni. Bo to zupełnie niekulturalnie tak kogoś wywalać... Cały rozdział cudny. A sen Kaarela genialny! Już go sobie wyobraziłam jako dyrektora PŚ :D:D
OdpowiedzUsuńAaaaa, ja sądzę, że pani Laura została zatrudniona w roli szpiega :D:D
UsuńGenialny rozdział. Taki sen o potędze, a na końcu trzeba mieszkać z Kazachami.
OdpowiedzUsuńLaura niezwykle intrygującą postacią jest i rozgryźć jej nie mogę.
Pozdrawiam i weny. ;*
Trzeba by sprawdzić w senniku czy aby sen o Hofferze, a właściwie o zajęciu jego roli nie oznacza sukcesu czy coś w tym stylu. Bo niewątpliwie udał się mu skok, skoro sam Pan i władca mu gratulował :-)
OdpowiedzUsuńNiestety należę do osób, które prawie nigdy nie pamiętają co im się śni. To denerwujące, ale z drugiej strony gdyby przyśnił mi się Hoffer to byłby dramat. Wolę więc swoją sklerozę :-)
I jak tak można w środku nocy wyrzucać ich z pokoju. Ja rozumiem aferę z podwójnymi kibelkami itp. ale to już przegięcie.
Ciekawi mnie też Laura, czyżby coś ukrywała. Ech te moje szpiegowskie maniery, wszędzie się doszukuję jakiegoś spisku.
Pozdrawiam serdecznie Marzycielka
ps. u mnie też nowość, jeśli masz ochotę :-)
http://the--bittersweet--life.blogspot.com/
Kolejna nowość, tylko nie wiem czy wciąż czytasz? http://the--bittersweet--life.blogspot.com
UsuńA kiedy coś nowego tutaj?
Marzycielka
Biedny ten Kareel, kurczę. Tu mu się śni, że jest szefem wszystkich szefów, a brutalna rzeczywistość nie pozwala mu nawet o czymś takim pomarzyć :<
OdpowiedzUsuńKaarel* podwoiłam nie tą literkę co trzeba :p Zapomniałam jeszcze wspomnieć o Laurze. Skoro nasz Estończyk wyłapał w jej rozmowie z wujkiem powtarzające się nazwisko Poitnera to coś mi się wydaje, że ona się bawi w szpiega^^
UsuńKaarel! <3 Już nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału tutaj. No i jest, z czego niezmiernie się cieszę, bo mogłam się w końcu pośmiać. No i się praktycznie popłakałam, gdy przeczytałam jak piękny sen miał Kaarel. Z początku myślałam, ze serio był Hoferem i chyba się tutaj zawyłam, ale jednak chodziło o stanowisko. Co nie zmienia faktu, że sen genialny! Co też temu Kaarelowi po głowie chodzi, to ja aż się boję...
OdpowiedzUsuńJak sam Walter Hofer gratuluje Ci skoku, to serio skoczyłeś bombę. Toż to tak, jakby Gordon Ramsey zadzwonił i pogratulował Ci nieprzypalonej zupy. :D
Postać Laury jest ciekawa. W sumie to i tak niewiele można powiedzieć, ale jej rola tutaj dopiero się rozwija i zaczyna się naprawdę interesująco. No i sam Kaarel i jego podchodzenie dziewczyny. Ależ on jest fajny. :D
Jak można było ich wyrzucić z hotelu z Polakami do Kazachów?! No jak to tak. A zapowiadały się super imprezy. Czuję, że byłoby śmiesznie.
Co do Lahti, to tak: Kamil super, Dawid super, reszta... A z resztą to ja nie wiem co się stało. Nie lubię tamtejszej skoczni i chętnie rzuciłabym w jej kierunku kilka niemiłych epitetów, ale na forum publicznym się powstrzymam. Nie ma co się oszukiwać, najważniejsze jest, aby Kamil podtrzymać dobre skoki i co by Kryształowa Kula trafiła w jego łapki. ;)
To chyba tyle. Wybacz ten jakże pokrętny i nieskładny komentarz, ale wciąż dochodzę do siebie po feriach i praktycznie śpię z otwartymi oczami, więc nie myślę.
Ale już, już. Posyłam ciepłe uściski i buziaki i dużo weny i pozdrawiam! :)
Problemy z oczami ahahahahhahaha to wygrało rozdział! I w ogóle czuję w sobie teraz wielkie pokłady optymizmu i dobrego nastroju, dzięki wielkie!
OdpowiedzUsuńKaarel jest taki uroczy, no nie sposób go nie kochać. Uroczy w ten swój odrobinę ciapowaty sposób. Miłość max. I jego sen, no coś epickiego! <3
Ja się w pełnej rozciągłości z tą niechęcią do zmiany pokoju zgadzam, bo uważam, że już lepszy bobslej niż Kazachstan, no sorry;D
OdpowiedzUsuńA hofferowe sny byłabym skłonna potraktować jako delikatne nawiązanie podświadomości do ewentualnego zakończenia kariery - no bo skoro on już mu się śni, to przecież lepiej nie będzie,tak?:D
Pozdrawiam.
[piec-sekund]
Ej błagam, to jest faktycznie przesada. Z Kazachami??? Ja się osobiście tego narodu boję. Tak samo jak Mongołów i kilku innych takich...
OdpowiedzUsuńNo. I ta wizja Hofera też jest troszeczkę przerażająca. Znaczy niby bycie dyrektorem PŚ to nie, ale mi się to stanowisko nierozerwalnie z Hoferem kojarzy i może dlatego tak...
Fajny facet z Kaarela tak w ogóle ;)
buziaki :**
Na początku chciałam przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Nie ma pojęcia jak to się stało, ale obiecuję, że już więcej się nie powtórzy. Słowo harcerza! :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to ja na pewno nie chciałabym żeby śnił mi się Hofer, a co dopiero, że to ja byłabym Hoferem dlatego bardzo Kaarelowi współczuję ;o I jak tak można rozdzielać Estończyków z Polakami? Toż to czyste chamstwo jest!
Pozdrawiam ;)
Haha, śnienie o byciu Hoferem jest literalną oznaką, że coś z ambicjami Kaarela jest nie tak ;D Tzn., że koleś albo jest nadambitny, albo niezbyt realnie mierzy swe właściwości na możliwe zamiary zmiany swego położenia szeregowego skoczka. Inna sprawa, że na pewno Freud miałby na ów temat wiele ciekawych niusów do powiedzenia ;)
OdpowiedzUsuńRelacja z Laurą jak na razie nie wykracza poza standardowe koleżeństwo, jednakże o ile ze strony Estończyka widać jak na dłoni zaangażowanie, o tyle Polka przejawia pewną niepewność i zastanawiające wycofanie. Ja rozumiem, że może jej się wydawać dziwne bycie adorowaną akurat przez Nurmsalu, ale to w końcu też sportowiec, co nie? I w dodatku całkiem wyględny ;)
Mieszkanie z Kazachami zapowiada się bombowo, gdyż naród to jest niewątpliwie egzotyczny do potęgi, a przy tajemniczy niczym...yyy.. tajemnica ;D Tylko jak nasi to zniosą? Ot, zagadka.
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
[nothing-is-indestructible]